W piątek 12 czerwca 2015 roku klasy II, III i IV z opiekunami wyjechały na wycieczkę do Torunia. Najpierw udaliśmy się do Domu Legend Toruńskich. Tam przenieśliśmy się w świat magicznych opowieści o mieście. Poznaliśmy legendę o flisaku, który ocalił miasto przed żabami i o tym, dlaczego toruńska wieża jest krzywa. Usłyszeliśmy też legendę o wizycie króla Władysława Jagiełły, a także o łotrze i armii szwedzkiej. Potem udaliśmy się do centrum nowoczesności „Młyn Wiedzy”. Tam mogliśmy stać się na chwilę prawdziwymi naukowcami. Polecieliśmy w kosmos, robiliśmy wiry na rzece, cały czas mogliśmy obserwować zjawisko obrotu Ziemi wokół własnej osi, stawiać budowle z ogromnych klocków, a także mogliśmy zmierzyć się z drukowaniem w trójwymiarze.
Po kilku godzinach bezbolesnej interaktywnej nauki udaliśmy się do starego schronu. Nie wiedzieliśmy tak do końca, co nas tu czeka. Zapowiadało się dość niewinnie. Najpierw zejście do podziemi, trochę chłodno, nastroje doskonałe, aż tu nagle słyszymy z głośników „proszę zachować spokój, nie ma powodu do obaw, nasza obrona przeciwlotnicza w pełni panuje nad sytuacją”. Zrobiło się ciemno. Zobaczyliśmy dym. Usłyszeliśmy dźwięki strzałów. Nagle zapaliło się czerwone światło i usłyszeliśmy przerażający dźwięk syreny. Potem komenda padnij! Nie wiedzieliśmy, co robić, to padliśmy. Byliśmy przerażeni! Nad nami dźwięki wojny jak z filmu, strzały, nadlatujące samoloty, krzyki prowadzących. Mieliśmy nadzieję, że to już koniec atrakcji, ale to w sumie był dopiero początek. Wtedy ktoś krzyczał „szybciej, szybciej biegnijcie jest nalot, spadają bomby”. Huk bomb słyszeliśmy dokładnie, zrzucające je samoloty też. No to ruszyliśmy biegiem. Chłopcy przestali być dżentelmenami jak na początku i już nie przepuszczali dziewczynek przodem w zwężeniu. Biegli byle szybciej, byle do wyjścia, zresztą wszyscy tam biegli a nad nami wciąż spadające bomby. Huk. Dźwięki zawalających się budowli, spadających cegieł. Cały czas kierował nas
i uspakajał głos pana prowadzącego, ale i tak czuliśmy strach. Kiedy przez te dymy i ciemność dobiegliśmy do końca schronu tam czekało już na nas światło i spokój. Chyba wszyscy poczuliśmy ulgę, że to już koniec, ale przeżycia z tego miejsca pozostaną nam na długo. Byliśmy w toruńskim schronie z czasów II wojny światowej tylko 15 minut poczuliśmy przez tą chwilę wielki strach, bardzo współczuje ludziom, którzy żyli w czasie wojny, to musiało być straszne.
Na wycieczce nie zabrakło też czasu na zakup pysznych, pachnących toruńskich pierników, a także na zakup pamiątek. Wycieczka była bardzo udana i już nie możemy doczekać się kolejnych…
Zuzia Bona J